Choć projektowe działania za nami, z radością wracamy myślami do chwil pełnych aktywności i pozytywnego działania z seniorami. Nie tylko my! Dziś dzielimy się relacją jednej z instruktorek. Przeczytajcie koniecznie!
Okiem Magdaleny Sontag – instruktorki prowadzącej warsztaty pisania ikon.
Podjęcie decyzji o poprowadzeniu cyklu 12 warsztatowych zajęć w ramach projektu „Seniorzy seniorom” budziło we mnie duże lęki, może nawet bardziej poczucie bezsensowności takiego przedsięwzięcia. Wydaje się przecież, że zajęcia prowadzone w ramach zazwyczaj kilkumiesięcznych projektów powinny otworzyć uczestników na nowe możliwości – ale możliwości, które w dalszej – pozaprojektowej- perspektywie są w stanie rozwijać. Ponadto warsztaty, których efekty widać po jednych lub kilku zajęciach są motywujące i pozwalają na bieżąco ukierunkowywać swoje zainteresowania w danej dziedzinie. Moje doświadczenie pozwala mi twierdzić, że ikonopisanie nie posiadające żadnej z tych dwóch wymienionych cech jest przedsięwzięciem nad wyraz „nie-projektowym”.
Jesienne wtorkowe dopołudnia spędzone w ośrodku „Borówka” z jedenastoma uczestnikami projektu pokazały mi jak bardzo się myliłam.
W czasie 12 spotkań po 2 zegarowe godziny udało mi się przekazać zaledwie garstkę informacji dotyczących ikon i kilka podstawowych danych technolologicznych, które umożliwiły każdemu uczestnikowi wykonanie swojej niewielkiej (format A5) ikony Chrystusa Pantokratora. To zaledwie „liźnięcie” zarówno teorii jak i praktyki, ale w kilku przypadkach pokazało, że ikonopisanie jest drogą fascynującą. Skupienie się przez 12 spotkań, ponad 20 godzin nad jedną pracą , której piękno i celowość zaczyna się objawiać dopiero w okolicach 7-8 zajęć wymagało od uczestników dużego zaufania instruktorowi. Każdorazowo zaczynaliśmy zajęcia od przypomnienia sobie, że w ikonopisaniu nie ma pośpiechu i początki są bardzo trudne, ale postępowanie zgodnie z wielowiekową wypracowaną technologią daje pewność, że Oblicze w którymś momencie objawi się na ikonie i zachwyci. Początkowe tłumaczenie uczestnikom, że nie trzeba mieć talentu plastycznego nie przekonywało ich. W ikonopisaniu potrzebna jest pokora.
Wydaje się, że powstałe na warsztatach prace są dowodem na to, że jednak warto było zaufać słowom instruktora. Moja pomoc przy poszczególnych ikonach była naprawdę znikoma. Wolałam tłumaczyć i tłumaczyć niż przejąć pędzel i samej go poprowadzić. Chciałam, żeby każdy uczestnik mógł ze szczerością i dumą powiedzieć – to moja praca. Mam poczucie, że tak naprawdę te 11 powstałych na warsztatach ikon jest troszkę „produktem ubocznym”. Nabranie pewności siebie, poczucie wartości, świadomość, że udało mi się wykonać coś co kiedyś było zarezerwowane dla wybrańców, a przede wszytstkim wyjście ze swojej strefy komfortu jest chyba większym owocem tych warsztatów niż ten namacalny w postaci obrazu.
Niezależnie od tego, czy któryś z uczestników sięgnie jeszcze kiedyś pędzla na pewno nabyli kilku ważnych umiejętności. Starałam się, by uczestnicy warsztatów dośiwdczyli trudu powstawania ikony, tego złożonego procesu technologicznego , który powoduje że cena prawdziwej ikony jest wysoka. Świadomość tego, ile pracy ikonopisarz wkłada w obraz pozwoli w przyszłości na pełne zrozumienie cen tych dzieł. Właśnie – rozpoznawanie ikony prawdziwej od naklejonej, powielanej, dekupażowanej – jest też niezwykle ważne. Starałam się nie wartościować wizerunków malowanych (hand painted) od „ręcznie wykonanych” (hand made), ale wskazać na rozdział sztuki od rzemiosła. Mam nadzieję, że uczestnicy wyniesli też kilka podstawowych , ale niezwykle ważnych informacji dotyczącyc teologii czy historii ikony, jak np. To że ikona jest dziedzictwem całęgo Kościoła – nie tylko Wschodniego, czy to że jej „czystość” oparta jest na niezmiennym od wieków kanonie.